Popularne posty

Część III. Boże Narodzenie.



 "Rok 1943. Niemcy przypuszczając już, że wojna na dwa fronty jest przegrana, zezwalali nam Polakom, raz w miesiącu pójść do kościoła na Mszę św. w języku niemieckim. W święta Bożego Narodzenia ksiądz udzielił nam Absolucji Generalnej – rozgrzeszenia bez spowiedzi. Kiedy kapłan odmawiał długą modlitwę po łacinie, Polacy padli na kolana i wołali: „Jezu miłosierdzia litości! Boże przebacz! Podaruj!”, i wtedy nad tym kościołem otwarło się niebo, a dobry Bóg z miłością pobłogosławił skrzywdzone polskie dzieci. W czasie komunii ze łzami w oczach przyjmowaliśmy Chrystusa z rąk kapłana, któremu spod okularów spływały łzy radości. Po komunii powiedział, wbrew zakazowi: „ Zezwalam Polakom, aby zaśpiewali jedną kolędę po polsku”. Gdy huknęła kolęda „ Bóg się rodzi, moc truchleje” zatrząsł się kościół w posadach, zatrzęsły się góry Bawarii. To był śpiew- krzyk: „podnieś rączkę Boże Dziecię, błogosław Ojczyznę miłą”. Obecni w kościele Niemcy wpadli w przerażenie, a może w pobożny podziw, bo polska młodzież jak mówi przysłowie: „była do tańca i do różańca”. Po wyjściu z kościoła rzucaliśmy się w ramiona z płaczem i całowaliśmy się z radością, bo mogliśmy przeżyć kilka chwil polskich w niemieckim piekle. Niemieckie matki patrzyły na nas z pogardą i złością, może dlatego, że one nie wychowywały swoich dzieci „do Boga i ludzi”, ale na morderców, którzy wieszali polskie głodne dzieci za kromkę chleba. Co się z tym księdzem stało, nie wiemy, już nigdy nie widzieliśmy go w kościele, czyżby został zabity za to, że pozwolił się modlić po polsku skrzywdzonym polskim sierotom?. Dzisiaj, kiedy słyszę, że Niemcy mają pretensje do Polaków, to chciałabym powiedzieć: „Krzywdę przebaczamy, ale nie zapominamy”. Kto nam zwróci zniszczone dzieciństwo i młodość, zniszczone ciężką pracą, upokorzeniem, ciągłym zagrożeniem śmierci.
Kiedy już Niemcy nie mogli przywozić polskich dzieci do niewolniczej pracy, zaczęto przywozić internowanych żołnierzy. Oni rozbudzili w nas odwagę, bo byliśmy jak zaszczute zwierzątka, rozbudzili nadzieję, że sprawiedliwość zatriumfuję, bo „Bóg jest sprawiedliwy, ale nie rychliwy”. W niedzielne popołudnie wychodziliśmy do lasu, z tym, że nie wolno było się grupować , dlatego wychodziliśmy dwójkami, a w lesie dopiero w grupie śpiewaliśmy pieśni pobożne i piosenki np.

„Czemu płaczesz, tu żołnierzu,
Czemu smutna twoja twarz,
Czy o wojnie ciągle marzysz.
Czy dziewczynę w sercu masz.

Wojna z domu mnie wygnała,
I rzuciła pośród was,
Ojca, matkę, już nie ujrzę,
Szumi tylko ciemny las.

Mój kolega ciężko ranny,
Ma obcięte nogi dwie,
Leży w rowie krwią zalany,
Woła bracie dokończ mnie.

Przystępuję Anioł z nieba,
I zabiera duszę tą,
Co walczyła za Ojczyznę
I przelała polską krew.”



Co za radość! To za naszą krzywdę! W nocy wreszcie bombardują alianci. Rano musiałam iść do lekarza w Neustadt. Słyszę ciężkie buczenie, to następny nalot. Jak wszyscy wskakuję do rowu i leżąc obserwuję niebo. Dywanowy nalot. Ponad sto bombowców sieje z karabinów maszynowych. Kule gwizdają coraz bliżej. Wzywam wszystkich świętych. Ma rację przysłowie: „ Jak śmierć bierze się koło d...... to człowiek do pokuty”. Trzy myśliwce niemieckie atakują jak wściekłe psy. Jeden bombowiec pali się w powietrzu. Za chwilę rozwija się czasza spadochronu. Samolot spada na las. Modlę się za pilota, aby przeżył, bo przecież ratował nas od śmierci, która wciąż nam zagrażała z rąk rozwścieczonych Niemców. Po kilku minutach jak wszyscy wstaję i uciekam dziękując Opatrzności Bożej, bo jak śpiewamy w piosence: „ żołnierze strzelają, Pan Bóg kule nosi”. Wciąż to pytanie, dlaczego Hitler nie godzi się na kapitulację? przecież wojna już jest przegrana. Dlaczego giną ludzie i miasta. Nam mówiono, że Hitler chce wyniszczyć swój naród, aby nie oglądał swojej straszliwej klęski. Mówimy, że tak nie postępuje człowiek, posyłając na śmierć dzieci, bo już młodzieży nie ma. Wywożono je na front wschodni, nieprzygotowane, nieuzbrojone, bo już nie było czym i tam ginęły bez celu. Tak mówili roztropni Niemcy. Oto jedzie samochód skoszarowanych młodzików, pozdrawiają starego dziadka: „Haj Hitler!”, a on odpowiada: „Za chwilę będziecie wołać- haj Stalin!”. Zatrzymali samochód, wyskoczyli, przywiązali dziadka łańcuchami do samochodu i tak darli po drodze, przy śmiechu i krzykach, a on konał na oczach młodych straceńców. Czy to byli jeszcze ludzie?"

cdn.

autor i właściciel tekstu
Kazimiera Jasielec















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz