Popularne posty

Część V. Koszary.




 "Nie możemy się doczekać końca wojny. Do hotelu przyjechali starsi stopniem oficerowie. Kierowca ich dużo ze mną rozmawiał, na różne tematy. Myślałam, że chce wyciągnąć ode mnie co myślę o Niemcach. W pewnym zdaniu wtrącił polskie słówko, mówię koleżance: uważaj, bo on umie po polsku, nie dajmy się zabić tym bandytom na koniec wojny. On patrząc w okno zaczął się uśmiechać. Po pewnym czasie dowiedziałam się, że to Ślązak, ale bał się Niemców tak jak my.
Za parę dni przychodzi nakaz, aby rosyjskie dziewczęta oraz mnie i jeszcze jednego Polaka – Wacława odwieźć do Neustadt. Nie przeczuwaliśmy zbrodniczego planu. Kierowca wiedział co nas czeka, dlatego jechał powoli, bo coś mu w silniku stukało, to kolo wysiadło, zatrzymywał się i tak bawił naprawianiem, ze spóźniliśmy się na podstawiony pociąg. Nie pojechaliśmy na miejsce przeznaczenia. Nakazano odwieźć nas z powrotem do Todtnau. Tam poszłam odwiedzić bauera u którego wcześniej pracowałam. Przestraszona żona jego nakazała mi uciekać, bo tu już wojska ruskie, i mogą mi krzywdę zrobić. Wracam pieszo do hotelu, nie było nikogo po drodze żeby podwiózł mnie i pana Wacława, bo szliśmy razem. Na miejscu dowiedzieliśmy się, że kierowca specjalnie kombinował z tymi naprawami, aby nas uratować od śmierci. Niemieccy zbrodniarze postanowili stracić niewygodnych świadków z którymi nieludzko postępowali. Był plan aby wywieźć nas na bagna w Szwajcarii, abyśmy się potopili, na pewno też nikt by nas tam nie szukał. Bóg nas uratował przez dobrego Ślązaka kierowcę, który był Polakiem w wojsku niemieckim.
Niemcy staja się dobrzy i mili dla nas, kiedy widzą bat nad sobą. Tej nocy większość z nas ma niespokojny sen. Od rana policja nakazuje wywieszać białe prześcieradła na balkonach i oknach. Koło południa słychać jadące samochody i czołgi. Radość nasza miesza się z niepokojem. Padamy sobie w objęcia i całujemy się nawzajem. Poszłam do kuchni a tam wszyscy płaczą a najbardziej szefowa kuchni, która targa się za włosy i woła: „Meine libe Deutschland!”.
Przyczepiam na piersi duży znaczek z literą „P” i wychodzę na balkon. Macham ręką do wojsk francuskich i myślę, że może do mnie nie będą strzelać. Na ulicy stoją policjanci z podniesionymi rękami, nasz szef trzyma białą flagę. Szefowa prosi żołnierzy na posiłek do restauracji. Spieszymy się wszyscy, ja nie mogę podnieść kotła z ziemniakami, szefowa krzyczy na mnie: „Schnell!” - szybciej. Wtedy poderwał się oficer francuski z pistoletem w ręce i mówi: „ Ty podnieś, oni są już wolni, a jeśli się okaże, że byłaś niedobra dla nich pójdziesz pod sąd.”
Po kilku dniach odeszłam z tego hotelu. Przygarnęła mnie pani mieszkająca po sąsiedzku. Jej mąż zginął na wojnie, ze mną czuła się bezpiecznie. Pewnego dnia ogłosili, aby Polacy, którzy pracowali przymusowo zgłosili się do koszar wojskowych we Freiburgu. Ta pani nie chce mnie puścić, była dla mnie taka dobra, ale „ wilka ciągnie do lasu” jak mówi przysłowie – tak jak nas do Ojczyzny, do swoich.
We Freiburgu zgłaszamy się do koszar, po wojsku niemieckim. Spotkałam tam mojego kuzyna. Każdy otrzymuje numer bloku i tam ma szukać wolnego miejsca. Były też bloki tylko dla kobiet, kobiet z różnych krajów. Na szczęście kuzyn zaopiekował się mną. Zabrał mnie wraz z kolegą na poddasze bloku w którym mieszkali, bo jak tłumaczyli, do bloku pań przychodzą żołnierze francuscy i robią co chcą. Kuzyn poszukał łóżka i tak spałam między ich łóżkami, bo wtedy czułam się bezpieczna.
W koszarach pracowałam w kuchni i na stołówce. Byłam panną, wolną, i tylko dzięki opatrzności Boskiej i znajomym udało mi się kilka razy uciec przed natrętami.
Co niedziela przyjeżdżał ksiądz kapelan francuski. Msza święta była po łacinie, wszyscy w niej uczestniczyliśmy. Z koleżanką Zosią przygotowywałyśmy ołtarz (stolik), pożyczałyśmy od pewnej rodziny kilim i zawieszałyśmy na ścianie, a na nim krzyż. Ta rodzina co pożyczała kilim miała ośmioletnie dziecko z wodogłowiem, w niewoli niemieckiej, i tu cudem udało im się utrzymać go przy życiu. Niemcy bezwzględnie zabijali kaleki i chorych psychicznie. Dziś kiedy słyszę, że aborcja i eutanazja w Europejskich państwach są legalne, to myślę, że wracają czasy ludzi bez Boga.

W czasie wojny było nam dane cierpieć i umierać tylko dlatego, że do władzy doszli ludzie bez Boga, a naród niemiecki wybrał przecież dobrowolnie Hitlera na wodza narodu."

cdn.

autor i właściciel tekstu
Kazimiera Jasielec











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz