"Nie możemy się doczekać końca
wojny. Do hotelu przyjechali starsi stopniem oficerowie. Kierowca ich
dużo ze mną rozmawiał, na różne tematy. Myślałam, że chce
wyciągnąć ode mnie co myślę o Niemcach. W pewnym zdaniu wtrącił
polskie słówko, mówię koleżance: uważaj, bo on umie po polsku,
nie dajmy się zabić tym bandytom na koniec wojny. On patrząc w
okno zaczął się uśmiechać. Po pewnym czasie dowiedziałam się,
że to Ślązak, ale bał się Niemców tak jak my.
Za parę dni przychodzi nakaz, aby
rosyjskie dziewczęta oraz mnie i jeszcze jednego Polaka – Wacława
odwieźć do Neustadt. Nie przeczuwaliśmy zbrodniczego planu.
Kierowca wiedział co nas czeka, dlatego jechał powoli, bo coś mu w
silniku stukało, to kolo wysiadło, zatrzymywał się i tak bawił
naprawianiem, ze spóźniliśmy się na podstawiony pociąg. Nie
pojechaliśmy na miejsce przeznaczenia. Nakazano odwieźć nas z
powrotem do Todtnau. Tam poszłam odwiedzić bauera u którego
wcześniej pracowałam. Przestraszona żona jego nakazała mi
uciekać, bo tu już wojska ruskie, i mogą mi krzywdę zrobić.
Wracam pieszo do hotelu, nie było nikogo po drodze żeby podwiózł
mnie i pana Wacława, bo szliśmy razem. Na miejscu dowiedzieliśmy
się, że kierowca specjalnie kombinował z tymi naprawami, aby nas
uratować od śmierci. Niemieccy zbrodniarze postanowili stracić
niewygodnych świadków z którymi nieludzko postępowali. Był plan
aby wywieźć nas na bagna w Szwajcarii, abyśmy się potopili, na
pewno też nikt by nas tam nie szukał. Bóg nas uratował przez
dobrego Ślązaka kierowcę, który był Polakiem w wojsku
niemieckim.
Niemcy staja się dobrzy i mili dla
nas, kiedy widzą bat nad sobą. Tej nocy większość z nas ma
niespokojny sen. Od rana policja nakazuje wywieszać białe
prześcieradła na balkonach i oknach. Koło południa słychać
jadące samochody i czołgi. Radość nasza miesza się z niepokojem.
Padamy sobie w objęcia i całujemy się nawzajem. Poszłam do kuchni
a tam wszyscy płaczą a najbardziej szefowa kuchni, która targa się
za włosy i woła: „Meine libe Deutschland!”.
Przyczepiam na piersi duży znaczek z
literą „P” i wychodzę na balkon. Macham ręką do wojsk
francuskich i myślę, że może do mnie nie będą strzelać. Na
ulicy stoją policjanci z podniesionymi rękami, nasz szef trzyma
białą flagę. Szefowa prosi żołnierzy na posiłek do restauracji.
Spieszymy się wszyscy, ja nie mogę podnieść kotła z ziemniakami,
szefowa krzyczy na mnie: „Schnell!” - szybciej. Wtedy poderwał
się oficer francuski z pistoletem w ręce i mówi: „ Ty podnieś,
oni są już wolni, a jeśli się okaże, że byłaś niedobra dla
nich pójdziesz pod sąd.”
Po kilku dniach odeszłam z tego
hotelu. Przygarnęła mnie pani mieszkająca po sąsiedzku. Jej mąż
zginął na wojnie, ze mną czuła się bezpiecznie. Pewnego dnia
ogłosili, aby Polacy, którzy pracowali przymusowo zgłosili się do
koszar wojskowych we Freiburgu. Ta pani nie chce mnie puścić, była
dla mnie taka dobra, ale „ wilka ciągnie do lasu” jak mówi
przysłowie – tak jak nas do Ojczyzny, do swoich.
We Freiburgu zgłaszamy się do
koszar, po wojsku niemieckim. Spotkałam tam mojego kuzyna. Każdy
otrzymuje numer bloku i tam ma szukać wolnego miejsca. Były też
bloki tylko dla kobiet, kobiet z różnych krajów. Na szczęście
kuzyn zaopiekował się mną. Zabrał mnie wraz z kolegą na poddasze
bloku w którym mieszkali, bo jak tłumaczyli, do bloku pań
przychodzą żołnierze francuscy i robią co chcą. Kuzyn poszukał
łóżka i tak spałam między ich łóżkami, bo wtedy czułam się
bezpieczna.
W koszarach pracowałam w kuchni i na
stołówce. Byłam panną, wolną, i tylko dzięki opatrzności
Boskiej i znajomym udało mi się kilka razy uciec przed natrętami.
Co niedziela przyjeżdżał ksiądz
kapelan francuski. Msza święta była po łacinie, wszyscy w niej
uczestniczyliśmy. Z koleżanką Zosią przygotowywałyśmy ołtarz
(stolik), pożyczałyśmy od pewnej rodziny kilim i zawieszałyśmy
na ścianie, a na nim krzyż. Ta rodzina co pożyczała kilim miała
ośmioletnie dziecko z wodogłowiem, w niewoli niemieckiej, i tu
cudem udało im się utrzymać go przy życiu. Niemcy bezwzględnie
zabijali kaleki i chorych psychicznie. Dziś kiedy słyszę, że
aborcja i eutanazja w Europejskich państwach są legalne, to myślę,
że wracają czasy ludzi bez Boga.
W czasie wojny było nam dane cierpieć
i umierać tylko dlatego, że do władzy doszli ludzie bez Boga, a
naród niemiecki wybrał przecież dobrowolnie Hitlera na wodza
narodu."
cdn.
autor i właściciel tekstu
Kazimiera Jasielec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz